Witaj! Logowanie Rejestracja


Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
BMW E30 318is '90 "babcia" czyli akcja - reanimacja
#1
Chciałbym przedstawić Wam moją BMW e30 318is z 90 roku, w kolorze brillantrot, obecnie po prostu wyblakły czerwony Wink Jak sama nazwa wskazuje silnik ma pojemność 1.8, ale 318is jest czymś w rodzaju wersji "usportowionej" - dół silnika jest z grubsza ten sam, ale przede wszystkim ma 16 zaworową głowicę + zupełnie inny wydech (tzw barany) co owocuje mocą 136 KM (zwykłe 318i miało 115KM), w standardzie ma obniżone o 2cm zawieszenie, grubsze stabilizatory i dużo lepsze hamulce (4 tarcze, w tym przednie wentylowane), ten model występował tylko w nadwoziu coupe (2 drzwiowym), lżejszym i sztywniejszym od sedana i kombi. Spośród cywilnych odmian tego modelu była druga pod względem osiągów - szybsze było tylko 325i, a 320i oraz 325e, nie mówiąc już o zwykłym 318i zostawały daleko w tyle. Za to w zakrętach również 325i dostawało baty ze względu na większą masę i jej gorszy rozkład (ciężki 6 cylindrowy silnik, do tego wysunięty dalej do przodu) - lepiej wyważone i lżejsze 318is po prostu prowadziło się znacznie lepiej. Tyle tytułem wstępu dla niezorientowanych co to za auto Wink
Beemka na razie jest w stanie opłakanym co widać na zdjęciach, ale postanowiłem przywrócić ją do dawnej świetności. Na początek trochę historii i wyjaśnienie dlaczego chcę pakować kasę w takiego parcha: to auto w 2006 roku zakupiła od znajomego z pewnego forum BMW na którym się wtedy udzielałem moja wtedy jeszcze dziewczyna, a obecnie żona. Do 2011 roku dzielnie służyło wożąc ją codziennie do pracy i nigdy nie zawiodło, również podczas wakacyjnych wyjazdów, zdarzały się mniejsze lub większe fochy, ale "babcia" nigdy nie stanęła na drodze - no chyba że ktoś puknął o coś miską, co się kilka razy przytrafiło, ale o to trudno winić samochód Wink Zresztą nie był to jakiś specjalny wyczyn bo auto było mocno obniżone i na dziurach trzeba było naprawdę uważać. W 2011 roku przesiedliśmy się na nowsze BMW E46, babcia przez jakiś czas po prostu stała na podwórku, z jednej strony drugi samochód nie był nam potrzebny, z drugiej szkoda ją było oddać komuś za grosze, a z trzeciej i tak stał i niszczał. W końcu została za symboliczną kwotę sprzedana szwagrowi i zaczęła się postępująca degradacja, auto było traktowane jako zwyczajny grat naprawiany kowalskimi metodami przez teścia (młody wyjechał za granicę), w którego szkoda wkładać pieniądze i którego można zajeździć na śmierć, a jak już się rozpadnie to po prostu odda się go na złom. W końcu zostało doprowadzone do takiego stanu że strach nim jeździć i od długiego czasu po prostu stało. Serce mnie bolało, ale cóż było zrobić, w końcu to nie mój samochód. Myśl o odkupieniu babiczki chodziła mi po głowie od dawna aż w końcu trafił się dobry pretekst żeby pomysł wprowadzić w czyn. Otóż parę miesięcy temu zmieniłem pracę, miejsce i jej charakter są takie, że potrzebuję samochodu na dojazdy, przeglądałem ogłoszenia i w końcu stwierdziłem, że jak mam wydać 10 000 i kupić jakiegoś grata w rodzaju 13 letniego Fiata Punto, to wolę odkupić od szwagra beemkę i włożyć w nią te pieniądze, tym bardziej że mam sentyment zarówno do BMW (a zwłaszcza do E30) jak i do klasycznej motoryzacji (a jak by nie patrzeć, E30 jest już klasykiem) i pojawia się okazja zostania posiadaczem całkiem fajnego i już niezbyt często spotykanego auta. Do pomysłu dość szybko przekonałem żonę i od wczoraj babcia znowu jest w naszych rękach po 4 latach rozłąki Smile

Bohaterka tej opowieści prezentuje się dzisiaj tak:

[Obrazek: d3c92948585e.jpg] [Obrazek: 64b640ddc1e7.jpg] [Obrazek: 06f19b5014eb.jpg] [Obrazek: 6235f8490d75.jpg] [Obrazek: a8b9249443ad.jpg] [Obrazek: 3262bde19887.jpg]
[Obrazek: cf671a1f4b0a.jpg] [Obrazek: 9728fe3d4ba2.jpg] [Obrazek: acb004b5cc63.jpg] [Obrazek: 01ba53faf587.jpg] [Obrazek: 642094804635.jpg] [Obrazek: 16fc61fcd4f4.jpg] [Obrazek: d2488a197611.jpg] [Obrazek: f2904671895b.jpg] [Obrazek: 88fb48e363e1.jpg] [Obrazek: 7b16458e1f82.jpg] [Obrazek: 9e587fb726da.jpg] [Obrazek: 6839bcd443c4.jpg]

Jak widać auto delikatnie mówiąc nie jest w najlepszej kondycji. Pozycja a'la motorówka z zadartym do góry przodem (słabo widać na zdjęciach bo auto stoi na trawie) to następstwo któregoś z kolei uszkodzenia miski i fantazji "mechanika" - auto było obniżone jeśli dobrze pamiętam o 80 mm (amortyzatory Bilstein + sprężyny HR), w połączeniu z konstrukcją i położeniem miski w tym modelu efekt był łatwy do przewidzenia, trzeba było bardzo uważać. Zostało więc podniesione po najmniejszej linii oporu - na przód zostały po prostu założone seryjne amortyzatory i sprężyny, cholera wie od czego, sądząc po wysokości to raczej od 6-cio cylindrówki (o ile wogóle od E30), oczywiście ze szrotu, tył pozostał obniżony tak jak był. Oprócz tragicznego wyglądu i jeszcze gorszego prowadzenia skutek jest taki, że po 3 tysiącach km przednie opony nadają się do wyrzucenia (bo kątów nikt nie sprawdzał). Z innych kowalskich patentów jest jeszcze przycisk do odpalania rodem z Ursusa (bo padła stacyjka), pozawijane power-tape gumy w dolocie itp. Do roboty jest blacharka, na szczęście podłoga, kielichy i inne newralgiczne miejsca nie są przeżarte. Do wymiany oba przednie błotniki i drzwi (prawe może jeszcze da się uratować), pas przedni (na zdjęciu słabo widać ale jest wgięty po stronie pasażera), reperaturki tylnych nadkoli, pas tylny nie wygląda najgorzej ale pewnie też będzie do zrobienia, brak listew na rynienkach, połamane kierunki i listwa na przednim zderzaku, zbity halogen, brak listwy pod pasem przednim, oba lusterka (utlenione aluminiowe mocowania), lewa przednia lampa celuje w kosmos (kolizja z ptakiem i połamane mocowania). Tyle na pierwszy rzut oka, pewnie jak się wezmę za robotę to lista się wydłuży... Z mechanicznych rzeczy do zrobienia zawieszenie - na pewno amory i sprężyny, sworznie o dziwo zostały zrobione jak bozia przykazała. Wydech przeżarty dokumentnie. Pod maską też nie najlepiej, silnik co prawda zdrowy, ale do zrobienia gumy w dolocie, przewody paliwowe sparciałe (jeden wyciek już za mną), gdzieś kapie olej, zmasakrowany przez strzały gazu przepływomierz (jest zwykła instalacja podciśnieniowa, do tego po partacku założona) - na szczęście w tym roku kończy się homologacja na butlę więc gaz albo wyleci całkiem albo wyląduje tam sekwencja. A jako wisienka na torcie znalezione we wnętrzu opakowanie po proszku uszczelniającym chłodnice a w bagażniku butla po Selektolu Specjal 20W40 Sad
Za to na pocieszenie parę rzadko spotykanych rarytasów: we wnętrzu fotele kubełkowe Recaro Sportsitze od M3 w stanie idealnym bez żadnych przetarć i rozdarć i czarna podsufitka, a w tylnym moście działająca szpera, tzn blokada mechanizmu różnicowego Big Grin No i wielki sentyment do tego auta, kupa wspomnień w których gdzieś w tle przewija się babiczka, w końcu w rodzinie jest od 9 lat - i właśnie dla tego chcę reanimować ten konkretny egzemplarz.
Tak wygląda po 25 latach i ponad 290 000 km (wg licznika, a w rzeczywistości kto to wie) fotel kierowcy:
[Obrazek: dcdcb7f0aa8b.jpg]

Auto chcę zrobić na oryginał, nie będzie żadnej gleby, stanie na zwykłym seryjnym zawieszeniu (akurat w tym modelu obniżone o 2 cm w stosunku do innych wersji silnikowych), fabryczne felgi 14-stki (dopuszczam jedynie zmianę na bbs-y które były w tym modelu opcją, na których zresztą to auto kiedyś jeździło, ale żona nie znosiła mycia "szprych" i zostały zamienione na te na których teraz stoi - bo są praktyczniejsze - zrozum kobietę :roll: W lipcu lub sierpniu babcia wędruje do blacharza i lakiernika (w wakacje żona nie będzie dojeżdżać do pracy, więc przesiadam się na ten czas w cytrynę). Na razie kompletuję graty i powoli robię mechanikę, zacząłem od tego co najważniejsze, wygląd zostawiając na koniec. W zeszłym tygodniu wymieniłem wszystkie tarcze i klocki. Niestety trafiłem na minę w postaci zmielonych resztek mechanizmów ręcznego które po prostu zdemontowałem (efekt przegnityh blach osłon do których wkręca się śruby mocujące szczęki), do zrobienia w następnej kolejności. Pojawiły się też pierwsze atrakcje w rodzaju ukręconej śruby w nieruszanej od lat prowadnicy zacisku hamulcowego, ale cóż, albo się człowiek godzi z takimi przygodami, albo żegna się z klasykiem i zmienia samochód na nowszy Wink Teraz najpilniejsza sprawa to amory + sprężyny, ustawienie geometrii i opony. Potem wydech który utrzymuje się w całości chyba tylko dzięki mojej sile woli i pewnie jeszcze kupa innych drobiazgów które wyjdą w praniu. Babcia ma u mnie dożywocie, drugi raz nie popełnię tego samego błędu i się jej nie pozbędę. Mam zamiar poużywać jej na codzień ze 2 lata, a później przejdzie na zasłużoną emeryturę służąc za weekendową zabawkę do pucowania i lansowania się przy dobrej pogodzie. A na dojazdy do roboty i tak kupię jakiegoś parcha w rodzaju 13 letniego Punto czy innej Fabii, czyli zwyczajny dupowóz bez odrobiny charakteru Wink
 
Odpowiedz
#2
fajna betka a jakieś foto ze środka auta masz ?
MÓJ KANAŁ YOU TUBE KLIKNIJ W MIO
[Obrazek: f6b1916850527701m.jpg]
Stan pkt - 0
[Obrazek: 1178405.png]
 
Odpowiedz
#3
@bruner:
jakiej firmy masz lewy halogen? ZKW ??
kiedyś, gdzieś takie miałem - jeśli nie wyleciały przy okazji paru wiosennych sprzątań garażu, mogę Ci go przekazać

a E30 2.5 z vanosem (192KM) jeździło i trzymało się świetnie - zaskakując nie jednego w przysłowiowym Golfie/Fabii Wink
[Obrazek: B1ik7n1.jpg] [Obrazek: 7612.png]
 
Odpowiedz
#4
moj ojciec mial E30 318 - swietne auto, swietnie sie prowadzilo, a nawet zaryzykuje stwierdzenie ze to najlepiej trzymajace sie drogi auto jakie ludzkosc wymyslila... :hehe: bezawaryjne, oraz mocne - ciekawosta byl fakt ze jak kiedys bylo gradobicie pod wroclawiem w Dlugolece to powgniatalo wszystkie auta oprocz mojego E30 :!!!: nikt nie mogl uwierzyc!! w tym aucie nic sie nie robilo, lalo sie i jezdzilo....

mialem E34 520i > E34 530i > E39 530D > swietne auta, cos co ciezko opisac, komfort przewyzsza nie jedno nowsze innej marki, kultura pracy silnika oraz prowadzenia to cos nie do opisana, jedynie wlasciciele wiedza o czym mowa :wink: , poszedlem "dalej" i zmienilem na wymarzone BMW E60 >>> i od tej pory zacza sie moj KOSZMAR !!!! tutaj wiecej pisalem o tym aucie:

<!-- m --><a class="postlink" href="http://bmw5er.pl/viewtopic.php?f=1&t=58044&start=15#p797426">http://bmw5er.pl/viewtopic.php?f=1&t=58 ... 15#p797426</a><!-- m -->

obecne E60 530i (2006) tak zniszczylo mi nerwy ze nie mam slow, mam wersje individual z takimi "bajerami" ze nawet nie wiedzialem ze takie byly jak na ten 2006 rok...Aktywny tempomat (auto automatycznie utrzymuje odleglosc za pojazdem - automatycznie przyspiesza oraz hamuje), BMW night vision camera (niemal jak z poscigow - swieca sie osoby na ekranie w nocy), 3D head up display (wyswietlanie predkosci oraz moich ulubionych bledow - na szybie w 3D - 10metow przed autem), wentylowane siedzienia, automatyczne zaginane siedzenia (na zakretach lapia)...


na przestrzeni roku do wymiany bylo:
pompa wody (elektryczna) ponoc lubia w tym modelu padac, koszt 3200zl
akumulator - tu ciekawostka, samemu nie mozna wymienic bo wymaga adaptacji czyli wprowadzenia do komp informacje o aku oraz danych ladowania dla nowego akumulatora) - koszt 1500zl
olej pod skrzynia kapal - koszt 4500zl (z olejem i innymi gownani) <- to tez w tych autach/skrzyniach norma!
swiatlowod polaczeniowy nie mial kontatu (komp. szalal brak muzyki, navi, CD, DVD, SOS error) - naprawa jakies 1200zl <- lubia w tym modelu padac.
ostatnio problemy z silnikiem 4 wizyty w autoryzowanym serwisie BMW rece rozkladaja i poddaja sie, auto sporadycznie nie ma iskry na cylindrach 4,5 wymieniono pol silnika nadal to samo....ostatecznie poprawiono okablowanie oraz uziemienie...i chyba jest OK (mam juz dosyc testowania),
ahhh padl tez termostat- ale jak sie jezdzi do BMW reklamowac naprawe 4x w miesiacu to BMW wykazuje lekki "gest" i nie kasuje klienta za wymiane... 8-)

mam silnik n52 o czym nie wiedzialem, ze to jeden z tych najgorszych jakie BMW wymyslilo, tu nawet nie mam bagnetu do sprawdzania oleju a jedynie gowniany awaryjny sensor pokazujacy poziom dopiero po 5min jak sie jedzie (LOL),

tutaj wiecej ciekawostek o tym silniku i problemach:

<!-- m --><a class="postlink" href="http://motoryzacja.interia.pl/wiadomosci/producenci/news-wydal-220-tys-zl-na-nowe-bmw-a-po-przebiegu-87-tys,nId,1390643">http://motoryzacja.interia.pl/wiadomosc ... Id,1390643</a><!-- m -->

szkoda mi auta bo fakt ze prowadzi sie jak na BMW przystalo rewelacyjnie ale wpakowano tyle zawodnej elektroniki ze szkoda slow,
nigdy przed odpaleniem auta nie myslalem "co dzis sie zepsuje" jak przy tym modelu, po prostu nie da sie o niczym innym mylsec jak sie jedzie, niemal zawsze cos...auto nie bite (znam sie na tym), zadbane, wszystko robione na czas w serwisach BMW UK i w niemczech, nie raz rozkladali rece i nie raz mowili ze "nie mamy juz pomyslu co dalej robic" (autoryzowany serwis)...

w miedzy czasie mialem okazje jezdzic wieloma nowymi BMW z 2014 (320D, 520D) fakt ze swietnie sie prowadza ale to juz nie jest to samo BMW, jedno co jest na + to spalania nowych "bmw " uwierzcie lub nie, ale 320D "nic nie pali", nawet w trybie sport!!!

podsumowujac - BMW skonczylo robic auta na modelu E39/E38/E34, naprawde szkoda...
Powyższy post wyraża jedynie opinię autora w dniu dzisiejszym. Nie może on służyć przeciwko niemu w dniu jutrzejszym.
Ponadto autor zastrzega sobie prawo zmiany poglądów, bez podawania przyczyny.
[Obrazek: untitlvdv.png]
 
Odpowiedz
#5
Najpiękniejsze w przypadku takich aut jest to, że z dnia na dzień robisz po kolei jakąś małą rzecz i obserwujesz jak autko powoli nabiera blasku.
Czeka Cię mnóstwo roboty i jak już skończysz to pewnie będzie Ci czegoś brakowało bo najfajniejsza rzecz to właśnie "dłubać" przy autku i doprowadzać do pierwotnego stanu Confusedtpsml:
Stan pkt 0
 
Odpowiedz
#6
zybi2008 napisał(a):fajna betka a jakieś foto ze środka auta masz ?
Nie mam ale jak znajdę chwilę to porobię i wrzucę.

NCMSN napisał(a):@bruner:
jakiej firmy masz lewy halogen? ZKW ??
kiedyś, gdzieś takie miałem - jeśli nie wyleciały przy okazji paru wiosennych sprzątań garażu, mogę Ci go przekazać
Kiepsko widać przy świetle latarki ale to chyba ZKW -na pewno 3 literowy skrót. Jak byś znalazł to będę bardzo wdzięczny. Zresztą bardzo chętnie przygarnę wszelkie graty jakie masz do E30 a nie są Ci potrzebne.

NCMSN napisał(a):a E30 2.5 z vanosem (192KM) jeździło i trzymało się świetnie - zaskakując nie jednego w przysłowiowym Golfie/Fabii Wink
Miałem przyjemność uczestniczyć kiedyś w budowie czegoś takiego. Sam zastanawiałem się nad włożeniem do babci 2.8, ale w końcu stwierdziłem że zostanę przy oryginalnym silniku. Fajnie mieć taką niepozorną rakietę, ale nie o to w posiadaniu klasyka chodzi.

Pizdys - racja epoka trwałych i solidnych, wręcz pancernych beemek już dawno się skończyła, współczesne to już nie to. Charakter tych aut też jest już zupełnie inny. Sam jeździłem kilkoma E30 (320i, 325e, 318i, 318is). Potem przesiadłem się do E46, czyli auta o 2 generacje młodszego. I co? I dziś jeżdżę Citroenem... Po prostu nie ta frajda, nie ten charakter, nie ta solidność. Ot zwykłe nowoczesne auto, wygodne, ze świetnym wnętrzem, ale brak mu tego czegoś.

Dzięki za ciepłe słowa, szczerze mówiąc spodziewałem się raczej dużo mniej przychylnych komentarzy Smile
 
Odpowiedz
#7
bruner napisał(a):Kiepsko widać przy świetle latarki ale to chyba ZKW -na pewno 3 literowy skrót. Jak byś znalazł to będę bardzo wdzięczny. Zresztą bardzo chętnie przygarnę wszelkie graty jakie masz do E30 a nie są Ci potrzebne.

jeżeli 3 litery z kółku-elipsie to na pewno ZKW
jeśli (podkreślam JEŚLI) coś zostało to chętnie przekaże, bo znów więcej miejsca będzie...
i zawsze to lepsze wykorzystanie niż na śmietnisku Smile

sprawdzę w weekend jak dziadków odwiedzać będę.
[Obrazek: B1ik7n1.jpg] [Obrazek: 7612.png]
 
Odpowiedz
#8
Długo nic się nie działo, coś tam powolutku dłubałem, a to jakaś uszczelekczka, a to wężyk, itp. Z poważniejszych rzeczy zrobione były tak naprawdę tylko hamulce. Wymieniona dolna miska olejowa, połatany dolot, z grubsza ogarnięte wycieki oleju i giętkie przewody paliwowe, filtry olej itp. Powoli kompletowałem graty i czekałem na rozpoczęcie wakacji - tak jak pisałem, auta używam do codziennych dojazdów do pracy i nie mogłem sobie pozwolić na odstawienie babci i rozpoczęcie jakiejś grubszej roboty. Wreszcie mam do dyspozycji drugie auto, więc zapadła szybka decyzja, telefon do kumpla i oto efekty:

[Obrazek: 8b8b2bd7f322.jpg] [Obrazek: 2c54f1507471.jpg] [Obrazek: 69e0aef50ace.jpg]

Teraz nie ma już odwrotu Wink Jak widać, wyciągnąłem silnik razem ze skrzynią. Cieknie z niej olej, do tego chciałem mieć dostęp do podłogi, więc wyciągnąłem całość za jednym zamachem. Mimo ostrożności i sprawdzania wszystkiego 3 razy i tak urwałem wąż od nagrzewnicy :/ na szczęście i tak był sparciały i z wstawionym trójnikiem od instalacji gazowej, więc płakać po nim nie będę. Na szczęście to był tylko wąż, a nie przewody od jakiegoś czujnika itp.

Buda niedługo wędruje do blacharza, na szczęście podłoga jest w dużo lepszym stanie niż to co widać z góry. Oczywiście po lewej stronie, tam, gdzie jest wyżarty błotnik i próg jest niewielka dziura, z drugiej strony w tym samym miejscu jest miękko (ale jeszcze bez dziur). W paru miejscach jest trochę powierzchownego nalotu, ale poza tym ok. Delikatne bąble na prawej podłużnicy, ale nie ma tragedii, wszystko jeszcze do uratowania. Zobaczę co powie blacharz - czy mam wybebeszać wnętrze czy mam mu ją oddać tak jak jest, wolałbym nie wypruwać wykładzin, ale jak będzie trzeba to się zrobi.
Niestety nie udało mi się skompletować blach, mam tylko pas przedni i prawe drzwi. Nadal brakuje mi tego, co jest w najgorszym stanie, czyli błotników i lewych drzwi - nie znalazłem oryginałów w dobrym stanie, jeszcze szukam ale chyba będzie trzeba robić z użyciem zamienników (a tego chciałem uniknąć).

A tak wyglądał wydech:

[Obrazek: 5cf369c8f46f.jpg] [Obrazek: e482a0dd4729.jpg]

Nie dość, że to jakaś radosna, do tego niechlujna twórczość tłumikarzy (jakieś dziwne puszki + zmniejszona średnica rury), to w stanie totalnego rozkładu, po odkręceniu początkowego odcinka od baranów właściwie zdemontował się sam. Po pociągnięciu żeby zdjąć rurę z wieszaka, w rękach została przednia część, kolejna tak samo - po prostu wysunęła się z końcowego tłumika. Pod autem została tylko końcowa puszka, w stanie nie lepszym niż to co widać na zdjęciach. To dla tego u mnie w robocie auto zostało ochrzczone "czerwonym smokiem" - po prostu nie dało się ukryć kiedy przyjeżdżam Wink Auto było głośne, do tego brzmiało bardzo charakterystycznie - zasługa baranów? I pięknie ryczało pod wiaduktami powyżej 3000 obrotów Wink
Zastanawiam się teraz co zrobić z wydechem. Nie chcę rzeźbić z puszkami od 2 litrówek itp, w grę wchodzą tylko 2 opcje: albo dedykowany wydech do is-a, albo wyspawanie układu z kwasówki. O tłumiki do is-a bardzo ciężko, jedyne co udało mi się znaleźć, to 2 końcowe puszki Bosala za 1250 zł, do tego dojdą jakieś opaski, uchwyty, robocizna + dorobienie środkowej części (tam gdzie fabrycznie był katalizator) i pewnie wyjdzie ok 1500zł. Dla tego poważnie zastanawiam się nad dołożeniem paru stówek i dorobieniem wydechu z kwasówki. Za dedykowanymi tłumikami na pewno przemawia fakt że będzie jak fabryka przykazała (a robię auto na oryginał więc to dla mnie duży plus) i powinno być cicho (a na tym mi zależy, nie chcę ryku czy pseudo tuningowego buczenia), przy dorabianiu układu może z tym być różnie. Za to za niewiele większą kwotę mogę mieć praktycznie dożywotni wydech, do tego świetnie wyglądający. Muszę się z tym jeszcze przespać, na razie się nie zdecydowałem. Generalnie mam ciężki orzech do zgryzienia.

Tak jak pisałem wcześniej, auto jeździło na jakimś najpodlejszym oleju, zmieniłem na zwykły minerał 15W40 na przepłukanie. Zrobiłem na nim jakieś 1500 km, wczoraj przed spuszczeniem wlałem środek do płukania Liqui Moly - nie jestem fanem takich wynalazków, ale biorąc pod uwagę co było tam wlane i jak długo nie wymieniane, stwierdziłem, że gorzej nie będzie i lepiej się jak najwięcej tego syfu pozbyć. Olej mimo tylko 1500 km przebiegu po wlaniu płukacza i spuszczeniu przypominał smołę. Zobaczymy jak będzie wyglądał silnik w środku, najwyżej w razie potrzeby powtórzę zabieg zanim zaleje docelowym olejem (chcę przejść na pełny syntetyk).
W układzie chłodzenia nie lepiej niż w układzie smarowania - zlewany płyn miał czarny kolor, wiem też że był wsypany uszczelniacz, więc będę musiał jakoś to wszystko przepłukać.

Podsumowując - paru ważnych rzeczy jeszcze mi brakuje, większość "galanterii" skompletowana (listwy, kierunki itp). Buda w przyszłym tygodniu wędruje do blacharza, a ja w tym czasie będę ogarniać silnik i skrzynię biegów (uszczelnienia, przewody odmy, górna miska olejowa itd). Na szczęście silnik nie wymaga żadnego poważniejszego remontu, kompresja jest ok. Jak buda do mnie wróci będę się zastanawiać co dalej, bo jeszcze jest co robić - wydech, zawieszenie, przewody paliwowe i hamulcowe i masa innych dupereli. Jak podliczyłem ile na razie wydałem chociaż nie widać efektu, ile jeszcze wydam na pewno i czego nie przewidziałem to mi trochę mina zrzedła, ale już za daleko zabrnąłem żeby się wycofać. Trzymajcie kciuki żebym się nie poddał i żebym dał radę przywrócić "babcię" vel "czerwonego smoka" do dawnej świetności Wink
 
Odpowiedz
#9
No trzymamy kciuki. Ja też wziąłem się za swoją bunię i wiem ile to pracy kosztuje :helou:
"Jeździj tak, jakby wszyscy cię chcieli zabić"

[trajano]

[Obrazek: zal.png]
 
Odpowiedz
#10
Po dłuuugim czasie w sobotę odebrałem "babcię" vel "czerwonego smoka" od blacharza Smile Obecny stan widać na zdjęciach, szkoda że poznikały fotki z przed remontu, było by niezłe porównanie. Długo to wszystko trwało, bo ponad 2 lata, ale radość ogromna. Tak jak przytłoczenie tym co jeszcze zostało. Wszystko się mocno przeciągnęło w czasie, ale po różnych perypetiach pierwszy etap wreszcie zakończony. Ale po kolei: pod koniec czerwca 2015 miałem odstawić babcię do znajomego blacharza, tydzień przed umówionym terminem dowiedziałem się, że facet zwinął interes i wyjechał do Norwegii, więc zostałem na lodzie i trzeba było szukać kogoś, kto się podejmie tej roboty. Znalazłem 2 dobrych fachowców - ojca z synem, wspólnie prowadzących warsztat. Odstawiłem do nich auto w sierpniu, przez 2 miesiące nic się nie działo, bo ciągle mieli coś pilniejszego, coś do dokończenia, albo jakąś drobną robótkę, po skończeniu której już na pewno zabiorą się za beemkę. No i w październiku się w końcu zabrali. Porobili parę dni, właściwie zdążyli tylko porozbierać plastiki itp duperele i... Syn zginął w wypadku samochodowym. Ze zrozumiałych względów robota stanęła, facet miał co innego na głowie, a ja nie miałem ochoty go przyciskać w takiej sytuacji. Chyba w styczniu gość doszedł do siebie, ogarnął sprawy formalne (warsztat oficjalnie należał do syna) i zaczął dłubać. Dosłownie dłubać i rzeźbić - ten człowiek powinien być jubilerem a nie blacharzem - bawił się w docinanie i doginanie blaszek, wyprowadzanie krawędzi, dokładne kopiowanie wycinanych elementów itp, żadnego szybkiego robienia na odwal, żeby tylko wypchnąć auto. Na prawdę odwalił kawał świetnej roboty, jak zobaczyłem pierwsze efekty jego pracy, to powiedziałem sam do siebie, że jeśli to tylko będzie robione w taki sposób jak do tej pory, to nie pytam o żadne terminy. Poza tym i mój zapał trochę opadł (właściwie to w pewnym momencie całkiem opuściły mnie chęci do tej zabawy), i pojawiły się dzieciaki, więc beemka zeszła na dalszy plan, raz na miesiąc czy rzadziej zaglądałem do warsztatu, podrzucałem trochę kasy albo jakieś zdobyte graty. W końcu w piątek blacharz zadzwonił że skończył robotę i można odbierać auto, szybko załatwiłem lawetę i w sobotę babcia stała już w swoim starym garażu Smile Tak jak napisałem, blacharz spisał się na medal, robota zrobiona bardzo dobrze i dokładnie, nie tylko tam gdzie widać. Na samochodzie nie ma elementu, który nie został wymieniony lub naprawiony. Wymienione zostały oba przednie błotniki, pas przedni, pas dolny pod zderzakiem, prawe drzwi, tylny pas, nadkole wewnętrzne po prawej stronie, progi. Nie udało mi się znaleźć zdrowych lewych drzwi, więc z 2 zostały zrobione 1 - góra to moje stare drzwi, dolna część odcięta i dospawana z innych (dla odmiany zdrowych od dołu). Poprawione ranty maski i klapy bagażnika, wyspawana podłoga, kieszenie w bagażniku, podłoga bagażnika, ranty uszczelek przedniej szyby i tylnej klapy (korozja zjadła praktycznie całą krawędź po lewej stronie tak, że uszczelka bagażnika wisiała w powietrzu), usunięte otwory po instalacji gazowej, zrobione tylne nadkola, załatane podszybie, odtworzone półki pod  akumulatorem i druga od strony pasażera, tak samo obie półki za reflektorami. Niestety boczne części podłużnic (od strony komory silnika) zaczynały już gnić, więc chociaż miałem nadzieję, że nie będzie trzeba ruszać podłużnic, to jednak trzeba było je naprawiać. Do tego masa różnych rzeczy których nie pamiętam, rzeźbienia w dziwnych i mało widocznych miejscach i zabawa w kowalstwo artystyczne - tak jak pisałem, jestem pod mega wrażeniem dokładności blacharza i mimo półrocznej obsuwy na początku i bardzo długiego czasu postoju auta na warsztacie, nie żałuję że odstawiłem do niego auto. Jedyny zgrzyt, to nie dogadany temat z lakiernikiem - auto miało do niego trafić prosto od blacharza. Niestety okazało się, że lakiernik owszem, zna temat, auto widział, ale żadnych konkretów nie uzgadniali, a ani jeden ani drugi nie ma gdzie auta przechować. Więc chcąc niechcąc musiałem wynająć lawetę i przytargać auto do siebie. Akurat nie mogło się to stać w gorszym momencie, bo mam właśnie mały remont dachu i w drugim garażu jest składowisko desek itp, więc żeby schować babcie trzeba było eksmitować z garażu auto żony i zagracić podwórko. Na konserwację i lakierowanie (będzie to robił ten sam człowiek) niestety muszę poczekać - konkretny termin gość potwierdzi mi na początku listopada, będzie to koniec listopada lub początek grudnia. Ale może to i dobrze, mam czas na poszukanie zdrowej klapki wlewu paliwa (wszystkie które miałem w rękach były w podobnym stanie do mojej - rozwarstwione i gnijące od wewnętrznej części). Potem powrót do blacharza, poskładanie wszystkich listew, plastików, lamp, szyb itd i pewnie w okolicach nowego roku z powrotem do domu Smile Potem już tylko żmudne rzeźbienie i odbudowa układu hamulcowego, paliwowego (przewody były w takim stanie, że powiedziałem blacharzowi żeby się z nimi nie cackał jeśli będą mu przeszkadzać w robocie) i wydechowego (za sondą lambda praktycznie nie istnieje), zawieszenia (te nieszczęsne amortyzatory i sprężyny od 6-cio cylindrówki), wywalenie resztek instalacji gazowej, ogarnięcie jakichś dupereli w rodzaju cieknącej skrzyni, poskładanie wszystkiego do kupy, uruchomienie, skompletowanie brakujących jeszcze drobiazgów i voila - gotowe Wink O terminach nie myślę (zresztą już mi się nigdzie nie spieszy), po wszystkim babcia dostanie żółte blachy i dożywotnie miejsce w garażu. Boję się tylko 2 rzeczy:
1) ile to jeszcze będzie kosztować
2) że żona się dowie ile to naprawdę kosztowało  Wink
Wiedziałem, że to się nie opłaca i nie będzie tanio, ale nie myślałem, że to taka studnia bez dna. Ale nie żałuję, już jest radocha, a co dopiero będzie jak wyjadę babcią po zakończeniu wszystkich prac Smile
Tak to teraz wygląda:

[Obrazek: 2902ce22f34b.jpg] [Obrazek: 16f0e79ad8ed.jpg] [Obrazek: 8bd13db8cb50.jpg] [Obrazek: 3c2ac1b1e972.jpg]

[Obrazek: 102cdb9189c8.jpg] [Obrazek: cd2ef667e80d.jpg] [Obrazek: 1abeb64276dd.jpg] [Obrazek: b123493dac24.jpg] [Obrazek: 40d7b0831082.jpg] [Obrazek: 18a46d257044.jpg] [Obrazek: e2fd734c52be.jpg] [Obrazek: 43468c738f32.jpg] [Obrazek: 17aa2b609d66.jpg] [Obrazek: cd51a3bbe642.jpg]
 
Odpowiedz
  


Skocz do:


Browsing: 1 gości