Filtr jest w porządku, można to zweryfikować patrząc przez dwa obrócone względem siebie o 90 stopni - jest czarno, nic nie przechodzi. Efekty na kamerze są marne, bo po prostu warunki pracy (kąty odbić i kierunki polaryzacji) wykluczają skuteczność. Filtr pomaga jednak redukować odbicia zewnętrzne na wprost (kałuże, szyby aut).
Teraz uwaga: Przy wjeździe do budynku/tunelu w słoneczny dzień, obraz w kamerze jest u mnie taki:
W obszarze pośrodku widać od biedy co jest w głębi przed samochodem.
Zdjęcia tego, co widzi kierowca nie zrobiłem, ale zapewniam, że takiego "czystego" obszaru nie ma, przez chwilę widzi się wyłącznie odbicie kokpitu na całej szybie, więc człowiek przyhamowuje i się modli, by nikt mu nie wlazł przed maskę.
(Pół życia kieruję samochodami, ale z takim głupim pomysłem, jak jasne tworzywa pod przednią szybą, zetknąłem się dopiero teraz. Koreańczycy robią teraz najbardziej niezawodne auta, ale nad bezpieczeństwem i ergonomią muszą jeszcze popracować.)
Jakie wnioski?
Otóż jeśli dopuści się do tego, by kamera miała znacznie lepszy obraz niż kierowca, to w razie wypadku prokurator będzie dowodzić na podstawie filmu, że przecież wszystko było doskonale widać.
Co ja zamierzam zrobić?
Filtr na kamerze zostawię, ale albo sprawię sobie do jazdy okulary ze szkłami w pełni spolaryzowanymi (w pełni, a nie symbolicznie, jak niektóre przeciwsłoneczne), albo mocno przyciemnię kokpit. W samochodach rajdowych robi tzw. flokowanie (napylanie elektrostatyczne włosków materiałowych na warstwę kleju), natomiast ja poprzestanę na umocowaniu czarnego aksamitu lub zamszu. To przyciemnienie poprawi obraz w samej kamerze.