14-02-2015, 12:14:57
Witam,
na początek krótko:
czy opłaca się/czy ktoś podobnie ma - trzymać 25 letni samochód (Mercedes W124)
w garażu wynajmowanym za 150 zł miesięcznie? Garaż droższy od auta (garaż w centrum
mojego miasta - ok 20,000pln, auto - przy NAJlepszych wiatrach: ponad 10,000pln do 16,000pln).
Teraz rozwinięcie.
Od ok 3 lat wynajmuję garaż. Murowany, prąd+kanał. W centrum miasta. Do mieszkania mam
80m z garażu. Płacę 150 zł/m-c. Kupno takiego garażu to ok 20,000 zł (po tyle mniej
więcej chodzą garaże w moim mieście w centrum). Samochód to zadbany Mercedes W124 diesel
2,5 z 1991 roku. Kupując go miał 284,000 km teraz ma 325,000km. Najdalej byłem nim w
Pradze (tam i z powrotem 1,400 km z miasta gdzie mieszkam).
Czy to ma sens?
Kwota 150 zł nie wyrywa mi w prawdzie dziury w domowym budżecie a spokój że dres nie
urwie gwiazdy, nikt nie obije nie porysuje, ptaki nie srają, grad nie straszny - są
bezcenne. ALE.... po ulicach wzdłuż bloków stoją przeróżne marki i modele (jak pewnie
wszędzie) niektóre (większość?) dużo droższe niż mój dinozaur + garaż razem wzięte. I
poza tym, że są zakurzone i brudne i narażone na obtarcie itp. to raczej nikt nie
narzeka i nie ucieka do garażu.
Wiem, z rozmów i opinii ludzi którzy robili mi coś przy nim w silniku (mechanicy) i przy
blachach (lakiernik), że to idealny samochód dla:
-mechanika (prosty silnik, niezbyt drogie części, niezawodny)
-lakiernika blacharza (twarde solidne blachy, dobry ocynk, nie gnije jak np. okularnik)
-taksówkarza (w miarę tani w utrzymaniu, ale nadal Mercedes)
Ale mnie to jakoś średnio rusza. Nie jestem dziadkiem na emeryturze (jeszcze), który
będzie dłubał w garażu, upiększał sobie go itp. Natomiast brak mi bardzo komfortu jazdy
w postaci:
1.klimatyzacji,
2.lepszej zrywności i dynamiki
3.zgrabniejszych kształtów i łatwiejszego parkowania,
4.hatchback'a z wycieraczką tylnej szyby
W ogóle to chciałem zakupić coś nowszego w kwocie 10-20 tys.PLN. Ogólnie wiem, że
japońskie i niemieckie samochody mają najlepszą reputację, poza tym (gdyż nie robię w
branży moto) mam takie strzępy informacji;
-francuzy się psują i są za miękkie na PL drogi (wiem,że zapewne nie każdy)
-BMW (niemiec) jest strasznie drogie (i dla dresa lub gra-hama -umc umc, no takie są stereotypy i trochę to potwierdzam
z mojej obserwacji, także potwierdzają to agenci ubezpieczeniowi)
-nowe wozy (ogólnie po roku 2000) są naszpikowane elektroniką i obawiam się tego bardzo
(prześladuje mnie strach, że będę w lesie na grzybach łapać zasięg na komórkę aby
przyjechał pan z laptopem bo mi komputer w aucie odciął dopływ paliwa bo nie jest cacy
albo coś z hamulcami lub, że ogólnie będę jeżdził i pół deski rozdzielczej się będzie
świecić a w ASO zedrą ze mnie krocie...)
-podobno Mazda jako jedyna marka produkuje sama silniki i auto (a nie zleca każdą część
innej firmie) - nie wiem czy nadal? czy jest to wyznacznik/gwarancja lepszej jakości?
-niektóre modele najlepszych marek (np BMW X5) podobno mają wielkie kłopoty z niektórymi
częściami - kiedyś na TVN Turbo był reportaż z ukrytą kamerą jak nie szło doczekać się
na jakąś część (coś do napędu chyba? wałek czy coś) oryginalną i trzeba było z Chin
ściągać... koszmar - a nowe auto tej marki i modelu kosztuje tyle co mieszkanie 45m kw w
moim mieście...
-niektóre modele najlepszych marek (np Toyota Corolla) do któregoś roku miały problemy z
kolektorem czy bendixem - dopiero od którejś generacji to poprawiono - też trzeba by
węszyć po forach jak kupić - a wiadomo, że dobry wóz długo nie postoi albo po prostu
ludzie się nie pozbywają bo jeżdżą i nic się nie psuje poważnego...
-wiem, że w każdej marce są modele-porażki - w Mercedesie to A klasa i "okularnik", nie
wiem jak w innych markach, miałem w życiu tylko 3 samochody do tej pory.
-jestem świadomy, że cała ta elektronika ma służyć wygodzie, poprawie bezpieczeństwa,
poprawiać jakość jazdy - zamieniać jazdę w przyjemność... ale wiem też, że dzisiejszymi
czasami jest "planned obsolence" i wszystko projektuje się tak aby zdechło dzień po
upływie gwarancji a mnie po prostu nie stać na zmianę wozu na nowy co 2-3 lata...
Kiedyś przez tego mojego obecnego Mercedesa W124 podobno koncern Merca prawie
zbankrutował. Był (jest) taki dobry, mija 25 lat a jego ceny (o ile zadbany) rosną - a
każdy inny wóz traci na wartości.
Coś w tym jest, ale jednak to 25 latek, 1,4 tony ciężka dupa, i nawet 2,5litra zbiera
się długo - wszyscy benzynowcy mnie śmigają czy to w zabudowanym czy poza (a dodatkowo
jeżdżę teraz z maleńkim dzieckiem, więc zupełnie odpada szybka jazda).
Podsumowując mój wywód:
-tęsknię za komfortem jazdy, mniejszymi gabarytami, klimatyzacją
-boję się zawodności elektronicznych bebechów w nowszych wozach i cenię prostotę i nadal
jednak sporą niezawodność w obecnym wozie
-tak czy siak, będę zmuszony zmienić na coś z klimą bo z rocznym dzieckiem nie pojadę w
lato autostradą w +30 C z otwartymi szybami bo brak klimy (a montaż klimy z nowszego
modelu do obecnego to pewnie tyle co jego wartość i ogólnie masę przeróbek).
Czy macie jakieś spostrzeżenia lub uwagi czy wnioski?
Może tkwię w jakiejś błędnej opinii lub hołduję mitom/stereotypom?
Na co zamienić? I jak nauczyć się garażować pod chmurką i żyć bez stresu? AC ?
Zatrudnić ciecia śpiącego w aucie? D
Będę wdzięczny za porady sugestie i wyprowadzenie z błędów.
na początek krótko:
czy opłaca się/czy ktoś podobnie ma - trzymać 25 letni samochód (Mercedes W124)
w garażu wynajmowanym za 150 zł miesięcznie? Garaż droższy od auta (garaż w centrum
mojego miasta - ok 20,000pln, auto - przy NAJlepszych wiatrach: ponad 10,000pln do 16,000pln).
Teraz rozwinięcie.
Od ok 3 lat wynajmuję garaż. Murowany, prąd+kanał. W centrum miasta. Do mieszkania mam
80m z garażu. Płacę 150 zł/m-c. Kupno takiego garażu to ok 20,000 zł (po tyle mniej
więcej chodzą garaże w moim mieście w centrum). Samochód to zadbany Mercedes W124 diesel
2,5 z 1991 roku. Kupując go miał 284,000 km teraz ma 325,000km. Najdalej byłem nim w
Pradze (tam i z powrotem 1,400 km z miasta gdzie mieszkam).
Czy to ma sens?
Kwota 150 zł nie wyrywa mi w prawdzie dziury w domowym budżecie a spokój że dres nie
urwie gwiazdy, nikt nie obije nie porysuje, ptaki nie srają, grad nie straszny - są
bezcenne. ALE.... po ulicach wzdłuż bloków stoją przeróżne marki i modele (jak pewnie
wszędzie) niektóre (większość?) dużo droższe niż mój dinozaur + garaż razem wzięte. I
poza tym, że są zakurzone i brudne i narażone na obtarcie itp. to raczej nikt nie
narzeka i nie ucieka do garażu.
Wiem, z rozmów i opinii ludzi którzy robili mi coś przy nim w silniku (mechanicy) i przy
blachach (lakiernik), że to idealny samochód dla:
-mechanika (prosty silnik, niezbyt drogie części, niezawodny)
-lakiernika blacharza (twarde solidne blachy, dobry ocynk, nie gnije jak np. okularnik)
-taksówkarza (w miarę tani w utrzymaniu, ale nadal Mercedes)
Ale mnie to jakoś średnio rusza. Nie jestem dziadkiem na emeryturze (jeszcze), który
będzie dłubał w garażu, upiększał sobie go itp. Natomiast brak mi bardzo komfortu jazdy
w postaci:
1.klimatyzacji,
2.lepszej zrywności i dynamiki
3.zgrabniejszych kształtów i łatwiejszego parkowania,
4.hatchback'a z wycieraczką tylnej szyby
W ogóle to chciałem zakupić coś nowszego w kwocie 10-20 tys.PLN. Ogólnie wiem, że
japońskie i niemieckie samochody mają najlepszą reputację, poza tym (gdyż nie robię w
branży moto) mam takie strzępy informacji;
-francuzy się psują i są za miękkie na PL drogi (wiem,że zapewne nie każdy)
-BMW (niemiec) jest strasznie drogie (i dla dresa lub gra-hama -umc umc, no takie są stereotypy i trochę to potwierdzam
z mojej obserwacji, także potwierdzają to agenci ubezpieczeniowi)
-nowe wozy (ogólnie po roku 2000) są naszpikowane elektroniką i obawiam się tego bardzo
(prześladuje mnie strach, że będę w lesie na grzybach łapać zasięg na komórkę aby
przyjechał pan z laptopem bo mi komputer w aucie odciął dopływ paliwa bo nie jest cacy
albo coś z hamulcami lub, że ogólnie będę jeżdził i pół deski rozdzielczej się będzie
świecić a w ASO zedrą ze mnie krocie...)
-podobno Mazda jako jedyna marka produkuje sama silniki i auto (a nie zleca każdą część
innej firmie) - nie wiem czy nadal? czy jest to wyznacznik/gwarancja lepszej jakości?
-niektóre modele najlepszych marek (np BMW X5) podobno mają wielkie kłopoty z niektórymi
częściami - kiedyś na TVN Turbo był reportaż z ukrytą kamerą jak nie szło doczekać się
na jakąś część (coś do napędu chyba? wałek czy coś) oryginalną i trzeba było z Chin
ściągać... koszmar - a nowe auto tej marki i modelu kosztuje tyle co mieszkanie 45m kw w
moim mieście...
-niektóre modele najlepszych marek (np Toyota Corolla) do któregoś roku miały problemy z
kolektorem czy bendixem - dopiero od którejś generacji to poprawiono - też trzeba by
węszyć po forach jak kupić - a wiadomo, że dobry wóz długo nie postoi albo po prostu
ludzie się nie pozbywają bo jeżdżą i nic się nie psuje poważnego...
-wiem, że w każdej marce są modele-porażki - w Mercedesie to A klasa i "okularnik", nie
wiem jak w innych markach, miałem w życiu tylko 3 samochody do tej pory.
-jestem świadomy, że cała ta elektronika ma służyć wygodzie, poprawie bezpieczeństwa,
poprawiać jakość jazdy - zamieniać jazdę w przyjemność... ale wiem też, że dzisiejszymi
czasami jest "planned obsolence" i wszystko projektuje się tak aby zdechło dzień po
upływie gwarancji a mnie po prostu nie stać na zmianę wozu na nowy co 2-3 lata...
Kiedyś przez tego mojego obecnego Mercedesa W124 podobno koncern Merca prawie
zbankrutował. Był (jest) taki dobry, mija 25 lat a jego ceny (o ile zadbany) rosną - a
każdy inny wóz traci na wartości.
Coś w tym jest, ale jednak to 25 latek, 1,4 tony ciężka dupa, i nawet 2,5litra zbiera
się długo - wszyscy benzynowcy mnie śmigają czy to w zabudowanym czy poza (a dodatkowo
jeżdżę teraz z maleńkim dzieckiem, więc zupełnie odpada szybka jazda).
Podsumowując mój wywód:
-tęsknię za komfortem jazdy, mniejszymi gabarytami, klimatyzacją
-boję się zawodności elektronicznych bebechów w nowszych wozach i cenię prostotę i nadal
jednak sporą niezawodność w obecnym wozie
-tak czy siak, będę zmuszony zmienić na coś z klimą bo z rocznym dzieckiem nie pojadę w
lato autostradą w +30 C z otwartymi szybami bo brak klimy (a montaż klimy z nowszego
modelu do obecnego to pewnie tyle co jego wartość i ogólnie masę przeróbek).
Czy macie jakieś spostrzeżenia lub uwagi czy wnioski?
Może tkwię w jakiejś błędnej opinii lub hołduję mitom/stereotypom?
Na co zamienić? I jak nauczyć się garażować pod chmurką i żyć bez stresu? AC ?
Zatrudnić ciecia śpiącego w aucie? D
Będę wdzięczny za porady sugestie i wyprowadzenie z błędów.